Nowy numer 18/2024 Archiwum

Zamrożeni

Kościół nie godzi się na zapłodnienia metodą „in vitro” nie tylko dlatego, że giną niewykorzystane embriony

Od kilkunastu dni problem in vitro budzi między Odrą a Bugiem gorące dyskusje. Dlaczego? Bo przeprowadzanie zabiegów tą metodą łączy się z ryzykiem zabicia ludzkich embrionów. Największe
emocje, podobnie jak w dyskusjach na temat aborcji, towarzyszą zagadnieniu, czy owe embriony są istotami ludzkimi. – Nie można tego pytania pominąć. Nie można powiedzieć, że ludzki embrion jest ludzką tkanką. Jeżeli tak, to czyją? Matki? Ojca? – pyta doktor

Małgorzata Wrochna, autorka strony internetowej embrion.pl – Embrion jest niepowtarzalną istotą, różniącą się od swoich rodziców już od chwili poczęcia. Założenie, że jest on tkanką matki stoi w sprzeczności z całą dotychczasową wiedzą medyczną. Zarodek ludzki jest człowiekiem.

Odrzucenie tej prawdy prowadzi do wypaczeń, nadużyć, uprzedmiotowienia człowieka w początkowym stadium rozwoju – alarmują obrońcy życia. – Reklamy kuszą spragnionych dzieci rodziców, umieszczając zdjęcia słodkich niemowląt. Sam zabieg opisują bardzo powierzchownie, pomijając zupełnie fakt, że znacznie więcej poczętych w probówce dzieci ginie, niż może się szczęśliwie urodzić – dodaje doktor Wrochna.

Na kogo wypadnie, na tego bęc Definicja: Zapłodnienie in vitro to zespół procedur medycznych, które prowadzą do uzyskania komórek płciowych żeńskich (jajeczek z jajników) i męskich (plemników) i do zapłodnienia komórki żeńskiej przez męską poza organizmem kobiety. Po zapłodnieniu i uzyskaniu zarodków sprawdza się ich jakość i w odpowiednim stadium rozwoju przenosi się je do macicy, tak by mogły się tam zagnieździć. Jednorazowo przenosi się zwykle dwa, trzy zarodki. Jeśli po zapłodnieniu uzyskano większą liczbę zarodków, zamraża się je.

To kosztowna terapia. Zabieg kosztuje do 12 tysięcy złotych. Nic więc dziwnego, że wokół zabiegu wyrósł prawdziwy biznes. Często za pierwszym razem nie dochodzi do zagnieżdżenia się zarodka w macicy. Dziecko obumiera i zostaje wydalone, czego matka może nawet nie odczuć. Wobec tego, że szanse przeżycia dla pojedynczego embrionu są niewielkie, produkuje się ich więcej już w pierwszym cyklu. Procedurę rozpoczyna hormonalna stymulacja jajników w celu uzyskania w jednym cyklu większej liczby komórek jajowych. W odpowiednim momencie w celu wywołania owulacji podaje się kobiecie leki (np. klomifen) lub ludzkie hormony (gonadotropiny). Jeżeli lekarz poda je zbyt wcześnie, komórki jajowe są niedojrzałe, niezdolne do zapłodnienia. Jeśli zbyt późno, łatwo je utracić przez samoistną owulację. Takie hormonalne zabiegi są niebezpieczne dla zdrowia kobiety.

– Kiedyś na światowym sympozjum w Singapurze jeden z ginekologów pokazywał nam dwójkę dzieci, które urodziły się w wyniku metody in vitro – opowiada prof. Rudolf Klimek z katedry Endokrynologii i Płodności Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Wtedy mu powiedziałem, by pokazał osiem zdjęć matek, które przeszły ten sam zabieg bez powodzenia. Nikt nie bierze pod uwagę tego, jak po takich zabiegach czuje się kobieta. A po sześciu, siedmiu takich terapiach? Po dodaniu do komórek jajowych plemników męża lub dawcy całość zamyka się na ok. 16 godzin w inkubatorze. Jeżeli nie stwierdza się zapłodnienia, dodaje się kolejną porcję nasienia. Można ponowić taką próbę jeszcze trzeci raz. Po zapłodnieniu embriony zostawia się przez dobę na pożywce. Zaczynają rozwijać się i rosnąć. – Jest to okres bardzo intensywnego rozwoju dziecka. A w tym czasie przeprowadza się ich selekcję. Doprowadza się do rozdzielenia rodzeństwa. W tym stanie nie jest możliwe wykrycie różnych chorób i wad genetycznych, więc jest to tylko bardzo ogólna selekcja – alarmuje Małgorzata Wrochna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy