Nowy numer 13/2024 Archiwum

O Mikołaju nieświętym

Mikołaj nie przypomina ani hollywoodzkiego krasnala, pokrzykującego przez komin, ani aureolka nie oświetla mu pastorału. W plastikowym worku niesie puszki. Z tych puszek będą prezenty dla biednych jak on sam.

Gdy jest ładna pogoda – w miarę ciepło i nie pada – wstaje skoro świt. Nie czeka nawet na śniadanie, za które w noclegowni starcza chleb i parówkowa. Jedna puszka, dwie, trzy. – Jeśli ktoś chce pracować, będzie pracować – mówi. Siódma puszka, dziewiąta. Z brudnych ulic Pragi idzie ku torom. Torowiska to puszkowe eldorado. Jedenasta, dwunasta, piętnasta. – Ludzie wyrzucają z pociągów, ja zbieram.

Taki ekolog ze mnie – podśmiewa się. Mija godzina. Puszek jest ponad trzydzieści. Mijają dwie. Za barkiem szybkiej obsługi, przy śmietniku, przy sklepie. Czterdzieści jeden puszek, czterdzieści sześć. Godzina dziewiąta. – No i mamy kilogram. Wiesz, ile wchodzi na kilogram? Prawie pięćdziesiąt. To całe pięć złotych. Będzie na znaczek. Połowę znaczka właściwie. Bezdomny Mikołaj od kilku lat wysyła paczki potrzebującym: ubrania, żywność. To, co uda się zebrać, lub to, co przekażą mu dobrzy ludzie.

Niesmowityś pan jest
Po raz pierwszy umawiam się z Mikołajem tuż obok Dworca Wschodniego. Spóźniam się pięć czy dziesięć minut. On, mimo wczesnej pory, jest już na miejscu. – Harcerz się nie spóźnia – lekko mnie beszta. – Nie byłaś w harcerstwie? A szkoda. Ja jestem już pięćdziesiąt lat. Niezależny Ruch Harcerski „Orlęta”. Znasz? Szkoda, szkoda. Harcerstwo uczy odpowiedzialności i punktualności. – Mikołaj, jest jeszcze jakiś bezdomny harcerz w Polsce? – O, pewnie jest wielu. Ale większość zapomniała, że są harcerzami.

– Zjesz śniadanie? – pytam. – Nie, jadłem już w domu, no wiesz, w noclegowni. Gdy proponuję herbatę w przydworcowym barku-baraku, zgadza się niechętnie. Z oporami siada na plastikowym krześle, wciąż niepewnie zerka na stojącą za ladą ekspedientkę. Rozkręca się, gdy po chwili rozmowy kobieta nie wytrzymuje i przerywa: – Jejku, niesamowityś pan jest. Przyjdź pan tu po niedzieli, też tym bidakom coś przyniosę.

Skarby Mikołaja
„Jego” rodziny pochodzą z całej Polski. Na ponad setce odcinków z poczty nazwiska, daty, adresy. Południe, centrum, wschód, Pomorze. Z odcinkami Mikołaj się nie rozstaje. Kiedy je przegląda, wie, kim kto jest i dlaczego zgłosił się po pomoc. – Zobacz, tu jest niepełnosprawne dziecko, a tu chory ojciec. Ci mają dziesięcioro dzieci i oboje są na rencie. A tu umarła matka – opowiada o ludziach, których… nigdy nie widział. – A skąd ty, Mikołaj, ich wszystkich wynajdujesz? – Albo mało biedy w świecie? O tu, w gazecie, znajduję ogłoszenia – prośby. Czasem na kogoś trafiam. Przypadkiem się słyszy to czy tamto. Biedy jest dużo. Jak się chce, to się ją znajdzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy